Bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni to temat, który stał się coraz bardziej palący w ostatnich latach. W tym kontekście państwowy instytut NASK miał być bastionem przeciwdziałania rosyjskiej dezinformacji i fake newsom. Jednakże, jak pokazują raporty, jego działania skierowano w zupełnie innym kierunku.
Zmiana priorytetów: od walki z dezinformacją do analizy opinii publicznej
W okresie poprzedzającym wybory, NASK miał zadbać o monitorowanie opinii publicznej na temat rządu, szczególnie partii rządzącej – Prawa i Sprawiedliwości. Zamiast zwalczać dezinformację, instytut skoncentrował się na analizie reakcji internautów na różne wydarzenia związane z działalnością polityczną, w tym na tematy dotyczące członków partii rządzącej.
Przeznaczenie zasobów na inne cele
Początkowo dział przeciwdziałania dezinformacji w NASK miał znaczący budżet oraz zatrudniał ponad 20 osób. Jednakże, zamiast na zwalczanie rosyjskiej propagandy, środki finansowe oraz siły robocze kierowano na zbieranie informacji na temat wizerunku polityków i partii rządzącej.
Ostra krytyka i kontrowersje
Decyzje NASK budzą wiele kontrowersji i krytyki, zarówno ze strony polityków, jak i ekspertów. Zdaniem niektórych, finansowanie tego typu działań ze środków publicznych jest nieuzasadnione i nielegalne.
Walka o uczciwość procesu wyborczego
Choć politycy PiS nie komentują tych doniesień, istnieje głosy, że działania te mogą mieć wpływ na uczciwość procesu wyborczego. Niejasne jest również, czy NASK wykorzystywał zebrane informacje do celów partyjnych.
NASK, jako państwowy instytut zajmujący się cyberbezpieczeństwem, musi mieć jasno określone cele i priorytety. Walka z dezinformacją powinna być głównym zadaniem, a wszelkie działania powinny służyć obronie interesów państwa, nie zaś interesom politycznym jednej partii.