W ostatnich latach Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) zyskała znaczenie w kontekście walki z dezinformacją w Polsce. Według informacji prasowych, zespół w NASK, przeznaczony pierwotnie do monitorowania dezinformacji związanej m.in. z wojną na Ukrainie czy pandemią COVID-19, był wykorzystywany przez rząd Mateusza Morawieckiego do analizy opinii publicznej przed wyborami.
Zadania zespołu, który otrzymał blisko 19 milionów złotych na swoje funkcjonowanie, wydają się być o wiele bardziej polityczne, niż się pierwotnie sądziło. Raporty sporządzone przez tę jednostkę rzekomo skupiały się na ocenie nastrojów społecznych wobec partii rządzącej, a nie na zwalczaniu dezinformacji. Co więcej, główne tematy analizy, jak podwyżki dla członków komisji w Ministerstwie Zdrowia czy udziały Polski w instytucjach finansowych kontrolowanych przez Rosję, nie miały bezpośredniego związku z dezinformacją.
Oczywiście, rząd zaprzecza takim działaniom, twierdząc, że raporty miały charakter wyłącznie administracyjny, a tematy podejmowane przez zespół były związane z bieżącą działalnością rządu, a nie kampanią wyborczą. Jednakże, oskarżenia o wykorzystywanie instytucji państwowych w celach politycznych budzą poważne zaniepokojenie.
Wicepremier Krzysztof Gawkowski określił tę sytuację jako “chorą”, podkreślając, że system mający bronić państwa był wykorzystywany do obrony władzy. Obietnice o przeprojektowaniu systemu mają na celu zapobieżenie podobnym nadużyciom w przyszłości.
Pytanie jednak pozostaje: Czy działania zespołu w NASK miały na celu walkę z dezinformacją, czy też były używane jako narzędzie polityczne? Odpowiedzi na te pytania mogą być kluczowe dla przyszłości instytucji, której pierwotne cele mogły zostać zaciemnione przez polityczne zamieszanie.